Publikuję tę recenzję kilka miesięcy po premierze, ale nie jest to wina autora, bynajmniej. To wina Dana Browna, który kiedyś napisał takie książki, że po przeczytaniu jednej zostałam fanką i musiałam od razu przeczytać wszystkie, które były pod ręką. I jeszcze tego, że jak człowiek wpadnie w ciąg delegacyjny w marcu, to się budzi we wrześniu właśnie. Ale historie się nie zestarzały, z tego co wiem, niektóre jedynie zostały dopowiedziane i zweryfikowane, bo – jak mówi sam autor – mózg pamięta to, co chce.